poniedziałek, 10 grudnia 2012

Kolejny dzień na chorobowym...


Za oknem biało, idealna pogoda na sanki, a my nadal siedzimy w domu. Sztuką jest znaleźć zajęcie na cały dzień, szczególnie gdy mamy brakujące ogniwo – z reguły po 17 do akcji wkracza super tata. Ale nie dziś… dziś miałyśmy 100% babski dzień. Ofiar w ludziach brak, zatem ogłaszam sukces!

Jula poza standardowymi zajęciami – inhalacja, czytanie bajek, zajęła się produkcją papierowego kotka – czekało dużo wycinania, co sprawiło radość małej mistrzyni nożyczek.






Jako że proponowany obiad został odrzucony przez Julę, kotlety które zaakceptowała, przygotowywała sama (tak tak… na zdjęciach poniżej to tłuczek do mięsa).





Z dumą oświadczyła: „Jestem już duża, umiem sama wbijać jajko”




W międzyczasie Jula zajmowała się lalką – trening przed spotkaniem z braciszkiem trwa. Lalka „dzidzia” była dziś z 10 razy na spacerku naokoło pokoju, 5 razy miała zdejmowane ubranko (5 razy je nakładałam z powrotem…), 2 razy dostała jeść – raz mleko, potem z grubej rury poszły naraz banany, pomidory i marchewka (trzymaj się dzielnie braciszku Julki...). Ogólnie instynkt siostrzany o Julci funkcjonuje sam z siebie, oby nie zaniknął w przyszłym roku.



Jeszcze jeden dzień w domu, a potem kontrola u pani doktor i łyk świeżego powietrza... Damy radę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz