środa, 20 marca 2013

Pierwszy spacer - mini fotorelacja



Wczoraj udało nam się wybrać całą rodzinką na pierwszy spacer. Nie trwał długo, bo pogoda nie sprzyjała, ale zawsze to łyk świeżego powietrza.





wtorek, 19 marca 2013

Z ostatnich dni



W piątek minęły 2 tygodnie odkąd Jula jest pełnoprawną starszą siostrą.

 


Ponadto w sobotę rozpoczęliśmy werandowanie. W końcu trzeba się ruszyć na jakiś spacerek. Jula całą sobotę spędziła w Szczecinie z wujkiem Rafałem (kino, kulki, pizza – czyste szaleństwo ;-)), więc do werandowania wykorzystaliśmy jej pokój.
Tymek był dzielny, dopiero pod koniec się rozpłakał, Jula swoje pierwsze werandowanie przeryczała całe…



A wczoraj z Juleczką (która miała dzień wolny od przedszkola, standardowo na delikatne podkurowanie katarowo kaszlowe) kupiłyśmy foremki do muffinek, pisaki cukrowe i przystąpiłyśmy do pieczenia.

Foremki trzeba było umyć i wysuszyć.



Potem przygotowałyśmy czekoladę i wiśnie, żeby nasze muffinki zyskały nieco charakteru.



I zaczęło się – wszystkie składniki powędrowały do miski.





I po upieczeniu nadszedł czas na dekoracje. Na to Jula najbardziej czekała:-)




Bo w dekorowaniu ważna też jest degustacja…



Efekt końcowy



M: Ciekawe co dziś robią dzieci w przedszkolu…
J: Pewnie się smucą i myślą gdzie jest Juleczka…



sobota, 16 marca 2013

Dialogi na cztery nogi 5




Jula spotyka się z wujkiem Rafałem po dłuższym czasie:
J: Wujku smuciłeś się jak mnie nie było?
R: Tak…
J: A ja się weseliłam, bo miałam tatusia.

Jula wchodzi po schodach do babci Janeczki. Wychodzi sąsiadka z głośno szczekającym i skaczącym psem.
Sąsiadka: Chodź, idioto!
J (po chwili) : Ten pies był niegrzeczny i nazywał się Idioto.


środa, 13 marca 2013

Jak ich nie kochać?


Poznajemy smaki – owocowo.



Dieta Julkowa ostatnio mocno zubożała. Naleśniki / płatki z mlekiem, rosół / kotlecik z kurczaka BEZ ukochanej do niedawna marchewki, parówka, jabłko, czasem banan to jej zestaw niezmienny od jakiegoś miesiąca… Chciało mi się jakoś zachęcić Julę do wprowadzenia innych smaków. Zaczęłyśmy od owoców.

Na talerzu znalazły się owoce lubiane przez Julę aktualnie, lubiane kiedyś i nielubiane. Najpierw Jula nazwała je wszystkie.



Nadszedł czas na zasłonięcie oczu -  obowiązkowo różową apaszką. Test węchu mimo kataru Jula zdała bardzo dobrze (choć nie celująco, bo spryciula podglądała).



Do testu smaku, dla komfortu Julci, wprowadziłyśmy miseczkę, gdyby jej nie posmakował jakiś owoc, mogła go wypluć.



Efekt… Hmmm… Jula utwierdziła się w przekonaniu, że najbardziej lubi jabłka, lubi banany, już nie lubi mandarynek i nadal nie trawi kiwi i gruszki… 

Kartki świąteczne – produkcja uruchomiona



Święta nadchodzą wielkimi krokami. Będą dla nas wyjątkowe, bo spędzimy je w naszym nowym czteroosobowym składzie. Zamierzamy z Juleczką zdążyć z produkcją kartek, żeby doszły do naszych bliskich przed świętami. Pomysłów na tegoroczne kartki mamy kilka, ale zaczęłyśmy od zajączków.
Klejenie gotowych elementów to ciężka praca…



… choć nie tak ciężka jak dorysowanie oczu i buźki




Efekt końcowy 



poniedziałek, 11 marca 2013

Nauka poprawnej wymowy kontra spryt Julkowy



Jula zamiast „chcę” mówi „sce”. Do walki o prawidłową wymowę przystąpił tata.
T: Powiedz „chcę”.
J: Sce.
T : Powiedz „hak”.
J : Hak (czyli potrafi wymówić h).
T: Powiedz „chcę”.
J: Sce.
T: Powiedz „chleb”.
J: Chleb (czyli nawet „ch” wymawia ;-))
T: Powiedz „chcę”.
J: Sce.
T: Powiedz „chcę”.
J: POPLOSZE.

I jeszcze kilka aktualnych zdjęć naszych pociech.



Jula dorwała się do mojej kanapki. "Ja zjem to ze ślodka, a skólkę zostawie tobie, możemy się tak umówić?"


Tymek prawie 10 - dniowy w trzech odsłonach:





sobota, 9 marca 2013

Pierwszy tydzień za nami



Ani się obejrzeliśmy, a Tymkowi stuknął już tydzień. Z tej okazji Jula po raz pierwszy trzymała na kolanach braciszka. W końcu jest starszą siostrą!




Poza tym Jula lubi głaskać, przytulać i całować swojego młodszego brata.


Piątkowy Dzień Kobiet z wujkiem Rafałem



Jula miała w piątek zostać w domu, żeby po raz kolejny stoczyć walkę z katarem i kaszlem, które uczepiły się jej jak rzep psiego ogona… Tatuś Julkowy ostro przygotowuje się do maratonu i miał w planach w ramach piątkowego treningu przebiec 30 km. W tej sytuacji wezwaliśmy na pomoc Julkowego wujka Rafała. Przy czym okazało się, że i tak Jula skoczyła na chwilę do przedszkola, bo szkoda było omijać super zabawy z okazji Dnia Kobiet.

Wujek od momentu wejścia do domu Julki przejął dowodzenie i zaczęła się zabawa na całego.

Najpierw ciuchcia – Jula dzielnie kleiła i składała.



W międzyczasie powstało piękne drzewko z odrysowanej rączki Julci (widoczne w tle podczas załadunku wagoników kolorowym ryżem).



Potem nadszedł czas na puszczanie kolorowych statków i dmuchanie tak, żeby się kręciły.



Potem Jula uznała, że lepsze do zabawy będą klocki, z których zbudowała statki. I plum do wody!




I punkt kulminacyjny – ozdabianie drzwi. Kto by nie chciał mieć różowo fioletowych wstążek z bibuły wiszących w drzwiach?



Wujek Rafał jest super, ciężko go było wypuścić do domu. (Następnego dnia Jula obudziła się z pytaniem czy dziś też przyjedzie wujek Rafał).


środa, 6 marca 2013

Nareszcie w komplecie




Był plan. Dobry plan. Dotrwać do 18 marca, żeby mieć zagwarantowany roczny urlop macierzyński. Ale u nas sprawdziło się „jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu
o swoich planach”.

28 lutego, czwartek, rutynowa wizyta u lekarza, zdradzam mu w sekrecie, że czuję że już wkrótce urodzę, bo jakaś taka niespokojna jestem no i w ogóle… Doktor uspokaja, że jeszcze z tydzień powinnam wytrzymać. Uwierzyłam w to. Tak do 23.20. Aż odeszły mi wody…Teraz to już nie ma odwrotu…Po raz kolejny dziadkowie są poinformowani o wszystkim jako pierwsi i już po chwili zjawiają się u nas, żeby zostać z Julą. Obiecuję babci urodzić jej prezent urodzinowy w dzień jej 77 urodzin. Zostawiam wytyczne co do opieki nad Julą – naleśniki na śniadanie są w lodówce, ubrania do przedszkola przygotowane na komodzie.
Jedziemy. Na izbie przyjęć dowiaduję się, że przed nami dłuuuuuga noc, bo mam tylko pół centymetra rozwarcia… Super perspektywa, nie ma co. Jakąś godzinę później było już 8 centymetrów, a chwilę potem usłyszeliśmy pierwszy donośny krzyk naszego synka, braciszka Julci…

1 marca o 2.05 przyszedł na świat nasz kolejny mały wielki cud. Waga 2900, długi na 55 cm.



Ale nie mieliśmy nadal pewności co do imienia… Grześ stwierdził, że to ja mam ustalić, czy to będzie Tymon czy Patryk. A ja odpowiedzialność zwaliłam na Julę, która od pewnego czasu mówiła, że jej braciszek to Tymuś. Tak więc synu, jakby co wiesz komu dziękować za nadanie imienia ;-)



Jeszcze pierwszego dnia Jula poznała swojego młodszego braciszka. Miało to się odbyć w domu, bo niby nie wolno takich przedszkolaków przyprowadzać do szpitala, Ale wyszło jak wyszło. Grześ w torbie z rzeczami dla mnie zostawił dokumenty, o czym przekonał się tuż po odebraniu Julki z przedszkola. Miałam podejść do drzwi oddziału
i mu je podać, ale synuś tak się dossał, że nie było mowy o zostawieniu go w sali. Pielęgniarki  zezwoliły na małe odwiedziny w sali.



Julcia na Tymka zareagowała bardzo pozytywnie. Jak się rozpłakał, zaoferowała mu nawet króliczka.

W niedzielę wróciliśmy do domu.



Julcia jest bardzo pomocną starszą siostrą.