sobota, 27 kwietnia 2013

Z ostatnich dni (znowu)



Ostatnio zaczęłam doceniać sen po 21, dlatego czasu na dokumentowanie naszych poczynań brak…
Pogoda sprzyja spacerom i zabawom na placu zabaw, więc bez bicia przyznaję się, że w domu poza układaniem puzzli i oglądaniem bajek nie robimy NIC (nie licząc standardów z serii jedzenie czy spanie).

Po kilku dniach w przedszkolu do Julki przypałętał się nielubiany (przeze mnie wręcz znienawidzony) katar. Chwilę potem przyłączył się jego kolega kaszel. Ale oswajamy te gady i powoli wypędzamy.

Wczoraj dzwoniła pani z przedszkola. Poinformowała mnie, że Jula miała mały wypadek. Zmieniając buty po spacerze, Julcia zbyt szybko się podniosła. I niestety była wtedy zbyt blisko półeczki z butami. Guz, rozcięty nosek… Ale była bardzo dzielna, nie płakała dużo. I jedno jest pewne – w najbliższych dniach okularów przeciwsłonecznych to ona nie założy… Gołota ze swoim nosem może się schować. Jula ma lepszy i w dodatku nie potrzebowała nikogo do pomocy w stworzeniu swojego nowego imidżu ;-)



Ponadto Bajdula jak to Bajdula – kochana i cudowna, a jednak czasem „świruje gacka”. No i te jej logiczne tłumaczenie…
M:Opowiesz mi bajkę o księżniczce na ziarnku grochu?
J: Nie, bo się zmęczę przy tym… Później ci opowiem…

Od pewnego czasu jesteśmy rodziną Domisiów – Jula polubiła tę bajkę i rozdziela nam role. Tatuś to Eryczek, Jula to Pysia. Ja to Kuba (w oryginale Bazyli). Role czasem się zmieniają. Nie zmienia się to, że niewtajemniczonym trzeba tłumaczyć o jakim Kubie czy Eryczku opowiada Jula. Niezorientowanym polecam obejrzenie choć jednego odcinka Domisiów, Kto słaby psychicznie, niech strzeli sobie choć setkę na początek.

Tymek zaczyna się normować. Pewnie jak to napiszę, będę tego żałować (ile razy chcę się czymś pochwalić, zaraz to się zmienia). Budzi się w nocy 2 razy – raz po północy, drugi około 5. Pięknie jest! Poza tym zaczyna się uśmiechać. Robi to w tajemnicy przed wieloma osobami – a jak wyjmuję aparat czy telefon, żeby to uwiecznić, momentalnie poważnieje… Zaczyna też słodko głużyć…

Tere fere, na zawołanie się nie uśmiecham:



W piątek ważył 4860g, rośnie pięknie  mimo tego, że ulewa w ilościach nieprzyzwoitych. 



 Tymek spacerowy:



Dzieci w drodze do Szczecina:






niedziela, 21 kwietnia 2013

30 sekund z życia Tymka - fotorelacja




Sezon rowerowy rozpoczęty



Według Julci rowerek biegowy to „słabiuszka”, no i popsuty jest, bo nie ma pedałów… Dlatego przywieźliśmy od dziadków rowerek dla dużych dzieci. Z kółkami treningowymi! Pedałowanie wychodzi Julce rewelacyjnie. Gorzej z zapanowaniem nad kierownicą... Ale popracujemy nad tym. Wszak ćwiczenie czyni mistrza.




Wrażliwa Juleńka



Jakiś czas temu pani w przedszkolu powiedziała, że stawia na to, że Jula w przyszłości będzie lekarzem. Bo taka opiekuńcza jest i wrażliwa…

Jednak (nie żebym nie wierzyła w możliwości własnej córki) na chwilę obecną na przeszkodzie w wykonywaniu tego zawodu stoi jedna rzecz. Wrażliwość… żołądkowa.

Otóż jak Tymek ulewa (chluśniem bo uśniem mogłoby być jego aktualną dewizą życiową), Jula ma odruch wymiotny. Nawet  2 razy udało jej się zwymiotować. A jaka dumna była! (nawet babci się pochwaliła…) Za dwójkę prawie  jednocześnie pawiujących dzieci to ja dziękuję…

Dziś za to Jula przeszła samą siebie. Siedziała podczas śniadania na tatusiowych kolanach. Tatuś wcinał kanapki z pasztetem i papryką. W pewnym momencie Jula zaczęła kaszleć – tak typowo na pawika. Zapytałam uprzejmie czy się zakrztusiła. Prawie równie uprzejmie odparła w stronę tatusia: „Śmierdzi ta twoja kanapeczka”...

Pies dusiciel…



Jula demonstruje dziś jedno z psich zachowań – wywaliła język na brodę i sapie.
M: Co robisz?
J:To się nazywa duszenie.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Jula ogrodniczka




Dziś Jula z tatą urzędowali na balkonie – efekt widoczny na zdjęciach. 












Mam nadzieję, że wkrótce efekt ich prac będzie nam wszystkim smakował.


Lekarski dzień



Dziś dzieci zaliczyły wizyty u lekarzy – Jula przyjemniejszą, Tymek trafił gorzej… Jula przejechała się do poradni alergologicznej w Zdrojach tylko po to, żeby się dowiedzieć że 16 maja będzie mieć testy alergiczne i tydzień przed ma nie brać żadnych lekarstw.
Tymek miał dziś szczepienie. A raczej szczepienia. Sztuk trzy. W uda i rączkę. Jego donośny płacz, wrzask i ryk był słyszany chyba na drugim końcu miasta. Rozżalony w ramach ukojenia swojego bólu zrobił sobie z matki smoczek do końca dnia. Oby jutro było lepiej…
A z dobrych wieści Tym waży już 4530 g! W ciągu ostatnich 2 tygodni przybrał tyle ile książkowo powinien przybrać w miesiąc. Urósł też o 1 cm i przybyło mu po kilka centymetrów w obwodzie główki i klacie (przypakował chłopak, a co tak będzie tylko leżał…).

Przedszkolnie




Wczoraj po raz pierwszy z Tymkiem pojechaliśmy po Julę do przedszkola. Akurat dzieci z jednej grupy szły na spacer, więc przeżyliśmy falę „achów” i „ochów”, jaki on słodki i malutki. Jula stała dumna obok i podkreślała, że to jej braciszek i że można leciutko go pogłaskać.

Podsłuchana rozmowa kilku 4 – latków patrzących na słodko śpiącego Tymka:
- Zyje?
- Nie zyje…
- Zyje, zyje!


Ponadto Juleczka dostała się do przedszkola na naszej ulicy! Od września przy dobrych wiatrach zmieniamy placówkę… Jeśli Julce będzie ciężko się przestawić, najwyżej wróci do aktualnego przedszkola. 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Wiosenna niedziela - fotorelacja



Miłe niedzielne poranki…





Spacerowo



Dotarliśmy na działkę do Daszków.
Jula goniła Adasia (nie mylić z uganianiem się za chłopakami), Adaś uciekał:



Rzucała kamykami do oczka:



Bawiła się:



Wiosenne chłopaki:


Później dotarliśmy na obiad do babci Danusi i dziadka Wacka.Wiosna w powietrzu, to i lody można zjeść :-)






Imprezowy weekend



Urodziny tatusia były jakiś czas temu, ale maraton pokrzyżował nam plany, żeby uczcić to z ciocią Martą, wujkiem Tomkiem i Adasiem. Ale udało nam się to nadrobić. Pierwsze słowa Julci tego dnia „Dziś imprezka urodzinowa tatusia!” Imprezowiczka nam rośnie… Mimo że goście mieli przyjść w godzinach obiadowych, Jula na każdy domofon reagowała podskokami z radości i okrzykiem „Hura! Ciocia Marta, wujek Tomek i Adaś!”
No i przyszli…





Rodzinnie:




Tort? Na urodziny? Po co, skoro pizza lepsza!


niedziela, 14 kwietnia 2013

Kurczaki i gąski – przelotne zauroczenie Julci




Dostałyśmy cynk – w Dalewie przybyli nowi mieszkańcy. Malutkie kurczaki i gąski. Nie trzeba było 2 razy powtarzać Julci – co chwilę pytała „Czy teraz jedziemy do babci Jadzi?”. I co chwilę musiałam jej tłumaczyć co to znaczy „jutro”.
Jutro nadeszło i pojechałyśmy. Jula zachwycona, najbardziej podobało się jej karmienie pisklaków. Jednak jak babcia dała Julci na ręce małą gąskę, już nie było wesoło.
Zdjęcia jakości kiepskiej, bo telefon nie chce współpracować robiąc zdjęcia pod światło.


Uciekające gąski (nie mylić z kurczakami):


Szukanie wiosny:

Nasi NAJ (...starsi i ...młodsi) w rodzie:


piątek, 12 kwietnia 2013

Pierwsze samodzielne zakupy



Nadejszła wiekopomna chwiła… dziecię dorasta szybciej niż by się wydawało. Otóż dziś Juleczka w trakcie spaceru dokonała swojego pierwszego samodzielnego zakupu. Weszła do sklepu (ja stałam przy drzwiach, z wózkiem ciężko się by było tam wtarabanić) i przy ladzie swoim słodkim głosikiem powiedziała: „Poproszę mąkę”, po czym wręczyła pani sprzedawczyni monetę 5zł. Mąkę i resztę uzyskała, wyszła bardzo dumna ze sklepu do niemniej dumnej mamy i nieświadomego przełomowej chwili brata.

Nasza mała duża córeczka jest bardzo samodzielna:-)

PS Dziś pani doktor oświadczyła, że Jula jest zdrowa! HURA! Od poniedziałku powrót do przedszkola!

środa, 10 kwietnia 2013

Sezon wiosenny rozpoczęty.


Dziś w ramach wietrzenia pozostałości po zapaleniu płuc, skorzystaliśmy z pogody prawie wiosennej (na szczęście bez wiatru) i zrobiliśmy atak na plac zabaw.
Jula była zachwycona, Tymek spał mimo że wózek stał w miejscu.



Wcześniej zabrałyśmy się z Julą za malowanie (pierwotny plan – obraz malowany stopami i dłońmi). Niestety efekt końcowy odbiegał od zamierzonego…



Aaaa… zimne…
Od tego stwierdzenia do akcji wkroczyły pędzle.



Z ostatniej chwili:






Tatuś na medal!



W niedzielę tata dokonał w naszym mniemaniu czegoś prawie niemożliwego – przebiegł maraton! Wrócił do nas zmęczony, ale i szczęśliwy. Jesteśmy z niego bardzo dumni!



 Wpis z facebooka:
6 miesięcy przygotowań, 84 treningi na które poświęciłem prawie 100 godzin, 993 przebiegniętych kilometrów, litry wylanego potu, setki spalonych kalorii.. a to wszystko po to żeby zasmakować tego niesamowitego uczucia na mecie maratonu! Dębno zdobyte! Debiut udany - oficjalny czas 3:50:30! Ze specjalną dedykacją dla ś.p. Ksawerka, Tymka, Julci, mojej żonki (która wspierała mnie w tym przedsięwzięciu od samego początku do końca) oraz dla wszystkich, którzy we wnie wierzyli... PS. Efekt uboczny startu - opaliłem się na twarzy na pisankę  Proszę o daleko idącą wyrozumiałość w tej kwestii!!


Medal z maratonu zainspirował nas i stworzyłyśmy z Julcią medale dla naszej super rodzinki. Medal otrzymał super tatuś, super braciszek, super siostra i super mama.




piątek, 5 kwietnia 2013

Wieści polekarzowe



Wymaz z gardła wykazał, że Jula ma anginę. Ale jak się okazało po anginie u Julki nie ma śladu. To tyle dobrych wieści. Jula ma zapalenie płuc. A dokładniej prawego płuca. Lewe ma się świetnie.
W trosce o zdrowie Tymka pani doktor zaleciła izolację. Jako że dziś piątek, poprosiliśmy o pomoc babcię Jasię – Jula spędzi w Szczecinie dzisiejszą noc. Oczywiście bardzo ją to ucieszyło. Jula uwielbia spać z babcią (tylko babci żal – pięta w oku, łokieć w żebro – tak mniej więcej wygląda noc z Julą…). W planach też była jutrzejsza noc, ale Jula już zapowiedziała, że jutro będzie spała w domu. Mamy plan awaryjny. Ale go teraz nie zdradzę, bo może nie trzeba będzie go wdrażać.
Wszystkim chorym i chorszym (na przykład Lusi i Adasiowi) życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. Niech już zawita na dobre wiosna a choróbska niech spłyną razem z resztkami śniegu!

Gramy w kropki




Dziś Jula ma kontrolę u pani doktor. Czekając do 15, umiliłyśmy sobie czas. Czarna kartka, kilkanaście kolorowych kółeczek, klej, figurki z Klubu Przyjaciół Myszki Miki i zabawa gotowa.
Co prawda jest to gra planszowa przewidziana dla większej ilości osób, ale Jula zażyczyła sobie grę solo. Grała kilka razy i za każdym razem wygrała ;-)





Świąteczne dialogi




Lany poniedziałek. Jedziemy do Szczecina na święta. Jula z zaciekawieniem wygląda za okno.
J: To jest las. I tam jest las! Las jak laska…
M: A co to jest laska?
J: Laska to ktoś, kto ładnie wygląda.



czwartek, 4 kwietnia 2013

W czasie choroby dzieci się nudzą…




W piątek byłam z Tymkiem u lekarza dla zdrowych dzieci. Rośnie pięknie, przybiera książkowo (3,650 kg ). I nie przypuszczałam, że wkrótce znów się pojawię w przychodni, tym razem w gabinecie dla chorych dzieci… W pierwszy dzień świąt Julę dopadło coś. Owe coś to albo angina albo jakiś wirus. W związku z tym szlaban na przedszkole – na cały tydzień… Juleczka czuła się niezbyt dobrze, bo nawet gdy proponowałam jej zabawy, nie wyrażała najmniejszej chęci do udziału… Najchętniej leżałaby cały dzień i oglądała bajki (obsługę dvd ma w małym palcu).



W końcu nie wytrzymałam i zmotywowałam bestię do działania. A czym najlepiej zachęcić Julę do aktywności? Zabawą w MATEMATYKĘ. Miłość do liczenia, przeliczania i odliczania wciąż trwa. Nawet zaczęła odkrywać zasady odejmowania, a liczbę zero mogłaby wskazać w wielu życiowych przykładach (najchętniej po zjedzeniu delicji – zostało zero ciastek),
Ponieważ moja mobilność była nieco ograniczona przez Tymka, wykorzystałam to co miałam pod ręką – kartka w kratkę i czerwone „pchełki”. I zaczęło się – u Julki w końcu pojawił się jakiś błysk w oku
Odczytała liczby zapisane na kartkach, szacowała ilość pchełek w zbiorze, przeliczała je.



Jula ostatnio szaleje za malowaniem farbami. Wyczarowała motyla -  radość ogromna.



Tymek za to był noszony po raz pierwszy przez prababcię Celinkę – muszą się dogadywać, bo w końcu świętują urodziny tego samego dnia!