poniedziałek, 27 maja 2013

Pomysłowa Jula


W celu umilenia wczorajszej drogi do Szczecina, zaczęliśmy opowiadać Tymusiowi wymyślaną na bieżąco bajkę. Zaczęła Jula, potem tatuś i na końcu mamusia. Każdy do historii dodawał po jednym (lub więcej) zdaniu. Opowieść brzmiała mniej więcej tak:

Dawno dawno temu żyła sobie dziewczynka o imieniu Maja. Maja była grzeczną dziewczynką, ale zdarzało jej się psocić. Biegała i biegała… aż pewnego razu wywróciła się i stłukła kolanko (Jula uwielbia w opowieściach lejącą się krew, szpitale i inne tego typu przyjemności). Po naklejeniu plasterka przez mamę Mai, okazało się, że nóżka nadal boli dziewczynkę. Dlatego pojechała z mamą do szpitala. Tam pan doktor dał zastrzyk i założył gips, bo okazało się, że Maja ma złamaną nogę. Potem Maja wróciła do domu, zjadła kolację, wypiła syropki (wspominałam kiedyś o miłości Julci do syropów…) i poszła spać.


Następnego dnia Maję odwiedzili przyjaciele. [tu pojawiały się różne perypetie kolegi, który chcąc napić się soczku zbił szklankę]. Następnie do kuchni weszło czworo dzieci prosząc o picie. I jeden chłopiec (Franek) zakrztusił się i opluł / oblał sokiem koleżankę. Wszystkie dzieci z wyjątkiem oblanej Ani zaczęły się śmiać. Tylko Ani nie było do śmiechu. Na szczęście z opresji wyratował ją kolega proponując, żeby (tu była kolej Juleczki na dokończenie historii) oblizać Anię z soczku, co też dzieci uczyniły. A Ania głośno się śmiała, bo to ją bardzo łaskotało. 
Coż… Pomysłowy Dobromir może się schować ;-) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz