niedziela, 28 lipca 2013

Opowiesz mi o tym historię?


Kto przeżył na własnej skórze, ten wie co to znaczy usłyszeć to pytanie od Julki. 
Jako że Jula ma wakacje, osobiście męczona jestem co najmniej kilka razy dziennie…


Jula uwielbia historie – i te prawdziwe (jak mamusia rozcięła sobie czoło, jak tatuś nie lubił jeść ryżu, jak babcia Jasia  wyszła na dwór w pięknych białych rękawiczkach, jak ciocia Asia wywróciła się przez mój niemądry pomysł na zabawę, jak ciocia Ewa poparzyła się wrzątkiem itp.) oraz te zmyślone (jak Igorek, Antek i Krzyś złamali zakaz 
z tablicy „Nie dotykać! Urządzenie elektryczne!”, o Emilce i jej wycieczce do zoo, 
o małym samolocie, o niegrzecznych chłopakach, o Mai jak złamała nogę).
W historiach Jula lubi gdy leje się krew, pojawia się szpital. Na szczęście nie w każdej opowieści
  dominują takie motywy.


Z jednej strony fajnie, że Jula lubi słuchać (można przemycać jej niektóre mądrości, tłumaczyć niektóre sytuacje w bardzo przystępny sposób). Ale z  drugiej strony, jak po nie wiadomo który raz słyszy się „Opowiesz mi o tym historię?”, ciężko się zmotywować do opowiedzenia po raz n-ty tej samej bajki…

Jula wspomniała coś o tym, że kiedyś spotkała wielkie Jajo Niespodziankę.
M: Tak, to jajo dało ci kolorowankę i kredki.
J: Opowiesz mi tą historię?
M: Ale to nie historia, to przeszłość.

J: Opowiesz mi tą przeszłość?

Smak własnej stopy



To jest to co ostatnio odkrył Tymuś :-) Co dziwne – póki nóżki były w skarpetach, ciągnął do buźki lewą stópkę. Bez skarpetek do buzi bardziej pasuje prawa.


niedziela, 21 lipca 2013

Pierwsza kaszka Tymonka


Nadszedł czas, gdy trzeba dziecku zacząć wprowadzać gluten. Z Julą jakoś większego problemu nie było, bo ogólnie miała wcześniej rozszerzaną dietę, więc po prostu odpowiednią ilość kaszki manny dokładaliśmy do zupki czy innej papki i jakoś szło.
Z Tymusiem mamy inną sytuację, bo Tymuś cycowy jest i w zupki i inne mniamuśne papki będziemy się bawić pewnie we wrześniu jakoś. (Julka też cycowa była, ale jakoś wyszło, że miała słaby poziom żelaza, plus mój powrót do pracy przyspieszył kulinarne atrakcje)

Mogłabym mu dać jakąś kaszkę z serii zalej wodą, zabul za to około 10 zł i wywal ponad pół opakowania w 3 tygodnie po otwarciu (bo dziecię potrzebuje około pół łyżeczki kaszki dziennie na początku, co by gluten przepisowo wprowadzić). I co najważniejsze – taka kaszka jest słodka niemiłosiernie. I chyba niezbyt dobrze mogłoby się skończyć gdyby po słodkim zacząć wprowadzać mniej słodkie i bardziej bezpłciowe w smaku warzywka. Dlatego (nie żebym była oszczędna –  moje konto w połowie miesiąca z reguły puste jest…) kupiłam zwykłą kaszę mannę. Pardon… nie zwykłą – błyskawiczną. Bez cukru i innych udziwnień. I takową synowi swemu podałam. Wspólnik owego przedsięwzięcia fotografował przełomowy moment w życiu Tymka.

Część kaszki zmieszałam z moim mlekiem – lura taka wyszła, że Tymek pierwszą łyżeczkę bez problemu wypluł. Po kolejnych łyżeczkach i nieszczęśliwej minie częstowanego, wzięłam kaszkę bez domieszki mleka – cudnie się wkleiła w łyżeczkę i Tymek bawiąc się ową łyżeczką, kaszkę zjadł. Zdziwiony był, ale dał radę.

Relacja dla wzrokowców:


I tak wypluł ;-)




Kolejne próby...




Czy ktoś ma wątpliwości co Tymek pomyślał sobie na temat kaszki?



Próba na gęsto



Tymek nie skończył 5 miesięcy, a już sam je łyżeczką ;-)





Dla miłośników czerni i bieli






Tymek przed i po...




Tymek i jego wypowiedź na temat dzisiejszego przeżycia 



Co dziecko wie o swoim ojcu…


Śpiewamy piosenkę "Witaminki".

(…) a inni chłopcy silni jak słonie, każdy gra w piłkę lepiej niż Boniek.

J: A co to są „bonie”?
M: Nie bonie, tylko Boniek – taki piłkarz.
J: Tak jak mój Tatuś. Mój Tatuś jest piłkarzem.
M: Nie Juleczko, Tatuś nie jest piłkarzem.

J (skonsternowana): … yyyy… ale czasem biega?

środa, 17 lipca 2013

Przez przypadek…



… ale i tak się liczy! Tymuś zaliczył dziś swój pierwszy obrót z brzuszka na plecy.
Ale się zdziwił :-)

niedziela, 14 lipca 2013

Nadmorskie klimaty


No i stało się! Tymek w sobotę po raz pierwszy w życiu był nad morzem. Pojechaliśmy do Międzyzdrojów, dzieci w trasie były bardzo grzeczne (Tymek bił rekord długości porannej drzemki – przespał prawie całą drogę).




















Dopiero przy wyjściu z placu zabaw zauważyliśmy regulamin, gdzie było napisane, że jest przeznaczony dla dzieci od 4 do 12 lat. Ups…



Julka śpiewa



I to po angielsku. I do góry nogami (nie wiem czemu moja komórka uznała, że dzieci mają głowy tam gdzie nogi…).
Jula śpiewa (…): little „PIT”
M: Nie „Pit” tylko Ffff „Fit”.
J: Hmmm… ale ja śpiewam PIT!

I wszytsko jasne…




piątek, 12 lipca 2013

Najnowsze osiągnięcia dzieci


Tymek wczoraj zaczął się przerzucać na boczki. Kolebie się leżąc na plecach ;-) Czekamy na przewrót z pleców na brzucho lub z brzucha na plecy. Ale nie ponaglamy, w końcu mądre dzieci mamy, same wiedzą co i kiedy mają robić.


Jula natomiast od kilku dni jak jej na czymś bardzo zależy, zaczyna miałczeć : „PROSZĘ! Proszęęęęęę… Proszęęęęę….” Ale i tak pozostajemy nieugięci ;-)


Nasze rozrabiaki - zdjęcia niewyraźne, komórka nie umie zdjęć robić (ja przecież potrafię... a ręce mi nie drżą jeszcze. Chyba... ). 



Szczepienie czyli sposób na prawie miły poranek



 Wczoraj rano zapakowałam dzieciarnię do samochodu (aura nie sprzyjała spacerom)
i pojechaliśmy do przychodni. Tymek miał wyznaczony termin szczepienia. Jula początkowo zapowiadała, że będzie się opiekować Tymkiem. Ostatecznie stwierdziła, że jak Tymek będzie płakać, ona będzie zatykać uszy… Efekt – Tymek nie zdążył nawet jęknąć, a Jula po chwili zabawy w gabinecie pani doktor postawiła sobie na środku krzesełko, siadła na nim i zatkała uszy…
 Tymianek waży już 6190 g (czyli waga urodzeniowa podwojona), ma 64 cm wzrostu – wysoki i przystojny ten nasz synuś.
 Szczepienie zniósł dzielnie (ja wykupując szczepionki widząc rachunek byłam równie dzielna), cała wizyta trwała półtorej godziny, a bo to apteka, potem na panią od szczepień czekaliśmy i takie tam… Tymek na koniec nie omieszkał ulać na mnie (na moją czarną kurtkę – zapomniało mi się że przy ulewasie trzeba się na jasno nosić…)
i nawet sama pani doktor próbowała powycierać mnie, żebym mogła jakoś wyjść „do ludzi” (w końcu i tak się Tymkiem zasłoniłam).

Daliśmy radę! Jula chyba przeżyła wizytę dość mocno (albo deszcz za oknem pomógł)
i przed 11 położyła się i po prostu zasnęła… Tymek też odsypiał poranne emocje – półtorej godziny spokoju panowało w naszym domu… Warto było wydać tyle kasy w aptece ;-)

Dialogi na cztery nogi 8



Jula bawiła się plastikowymi nakrętkami i po zabawie poprosiłam ją, żeby je posprzątała.
J(dumna): Już skończyłam!
M: Niezupełnie – zobacz ile nakrętek leży pod stołem.
J: jeden, dwa, trzy, cztery… Cztery!


J: Trzeba szanować jedzenie.(…)
M: A co to znaczy szanować jedzenie?
J: To znaczyyyy… że szybko się je zjada.
M: A szanujesz jedzenie?

J: Szanuję nawet paróweczkę. Paróweczkę to nawet trzeba zjadać…

czwartek, 11 lipca 2013

Filmowo

Na razie wspólne zabawy dzieci wyglądają tak, ale jeszcze trochę i będzie się działo…




Juleczka od kilku dni ma nową pasję – próbuje pisać… Poprawianie po śladzie paluszkiem i kredką / długopisem już jej nie wystarcza. Sama albo przepisuje literki, albo odtwarza je z pamięci.  I ciągle muszę jej powtarzać, że na „właściwe” pisanie przyjdzie czas, bo Bajdula dość często się smuci, że jakaś literka krzywo wyszła. Perfekcjonistka po Tatusiu…




A tak nas dziś rozbawiał Tymek ;-)




Przedszkolnie w nowej odsłonie



Wczoraj byłyśmy z Julą w nowym przedszkolu na spotkaniu integracyjnym. Tymek został z dziadkami (pra). Poszłyśmy z pozytywnym nastawieniem i ogromną ciekawością. W sali gimnastycznej była już większość zaproszonych osób, ogólny chaos (jak to przy gromadzie dzieci ze średnią wieku lat 3 bywa), Jula przyglądała się z boku, wyglądała na zainteresowaną, trochę przestraszoną. Myślę, że zaczęło do niej docierać, że to nie ukochane Biedronki… Ale nie było źle.
W trakcie pierwszej zabawy Juleczka jako jedna z niewielu (trzech bodajże) dzieci sama się przedstawiła i powiedziała co lubi (Lubię serce). Późniejsze zabawy też jej przypadły do gustu do czasu jak jakiś chłopiec nie wepchał się przed nią gdy podążała tunelem stworzonym z ciał rodziców. Koniec (chwilowy) samodzielności, przykleiła się do mnie, ale dalej chętnie zwiedzała nowe przedszkole.
Potem zmieniliśmy salę, dzieci miały się bawić zabawkami, dorośli mieli siedzieć z boku i dzieciom w integracji i badaniu terenu nie przeszkadzać. Jula jednak wolała moje towarzystwo, dopiero zaprowadzona do zabawek zaczęła ostrożnie je oglądać. Jakoś wciągnęła się, ale na super zachwyconą nie wyglądała (nie dziwię się, w końcu tyle nowości). Aż w pewnym momencie jedna z pań Julkowych głośno zapytała „Czyj to dziadek?” Spojrzałam w stronę drzwi, a tam stoi Dziadek Maksiu. Przybiegł z domu, bo nie reagowałam na telefony (hmmm… wyrodna matka ze mnie), a Tymek ponoć wył w niebogłosy i nie dało się go uspokoić (taaak znamy to znamy…). Rzuciłam hasło Julce” lecimy”, wyszłyśmy z sali, a Julka w ryk… No tak… bo dzieci jak płaczą, to synchronicznie… „Co znowu?” pytam uprzejmie… „Bo ja chcę zostać…” I tym sposobem nauczyłam się nowej rzeczy o swojej córce – to, że nie wygląda na zadowoloną, nie znaczy, że jej się nie podoba… Na szczęście Dziadek Maksiu wrócił z Julką na salę, a ja pobiegłam na nasze czwarte piętro do spłakanego Tymka
(i roniącej łzy) Babci. Wrzasków pod blokiem ani drzwiami nie było słychać, Babci udało się opanować histerię Tymisiową (co bez cycka pełnego mleka wydawałoby się niemożliwe, a tu proszę…).


Ogólnie rzecz biorąc, nastawiam się na wrześniowe płacze poranne pod hasłem „ja nie chcę do przedszkola”… ale chyba dlatego, że w grupie raźniej się płacze ;-) Trzymam kciuki za Julkowy odwyk od „tęczowego przedszkola” (Jula dość często o nim właśnie tak ładnie mówi :-) ), żeby wrzesień nie był trudny…

środa, 10 lipca 2013

Dialogi na cztery nogi 7



J: A tatuś ma rzęsy?
M: Tak, wszyscy mamy rzęsy.
J: A co to są rzęsy?
M: To takie włoski na powiekach. Zobacz – to są moje rzęsy. A Tymek ma rzęsy?
J: Tak, ale ma krótkie, bo jest taaaki malutki…Dziadek Wacek ma długie rzęsy!
M: Hmmm… chyba ma długie rzęsy,
J: Taaaak. Bo dziadek jest stary damol!

(stary damol = stary ramol = określenie, które o jeden raz za dużo padło z ust dziadka Wacka, którego serdecznie pozdrawiamy!)

J: Makaron i mleko…
M:… ? Oba wyrazy zaczynają się na M. Znasz jeszcze jakieś wyrazy na M?
J: M jak mama.
M: Brawo! A owoce, z których soczek lubisz najbardziej na świecie?
J: M jak malinki!
M: Brawo! A znasz jeszcze jakieś wyrazy na M?
J: Mmmm… Ku. Ku jak kupa!

Odwołuję



tekst, że Tymek mniej ostatnio ulewa. Wrrr… z praniem nie wyrabiam…

Ktoś mi podmienił dzieci…


A raczej podmienia na noce… w związku z tym uprasza się o zwrot natychmiastowy! Bo jak nie, to… już sama nie wiem co…
Ostatnio zarówno Bajdulińska jak i Ptysiowy wypięli się na mnie, matkę swoją rodzoną. Młoda o 4.15 drze się, żeby ją przykryć (co za filozofia dla 3 – latki naciągnąć na siebie skotłowaną w nogach powłoczkę od kołdry? J: Nie mogę się sama przykryć, bo się zmęczę...). Po wczorajszej reprymendzie (wyjaśniłam w miarę klarownie, że jak będzie mnie wołać, to się nie wyśpię, a jak się nie wyśpię to istnieje duże prawdopodobieństwo, że w dzień będę niemiła…) Jula zmieniła taktykę i wołała mnie tuż po północy.
A Tymek… W tym miejscu odwołuję to co pisałam wcześniej o jego nocnym spaniu, no już chyba nigdy nie pochwalę się dzieckiem, bo obraca się to przeciwko mnie. Albo jak będę się chwalić, żeby nie zapeszyć, będę spluwać trzy razy przez lewe ramię (nawet jak w laptopa trafię, nikt nie zauważy różnicy, bo klei się po ostatnim zakrztuszeniu soczkiem przez Julkę). Otóż Tymek zaczął się budzić  ok 1 -2 w nocy, a  potem o 5-6 rano i w nosie ma, że niektórzy potrzebują snu. Nieprzerwanego…

Koniec kablowania na dzieci. Mam nadzieję, że ten kto mi je podmienia pójdzie po rozum do głowy i nie będzie już więcej tego robił. Bo ostatnio zmuszona jestem (przez własny organizm) do kładzenia się spać razem z dziećmi. A gdzie czas na wspólny wieczór z mężem? Skoro ja już po 20 śpię…

poniedziałek, 8 lipca 2013

Sentymentalnie


Rok temu synku zaznaczyłeś swoją obecność bladą kreską na teście ciążowym…

A teraz siedzisz mi na kolanach i gryziesz szeleszczącą książeczkę. 

Jeden rok, tyle zmian :-)

niedziela, 7 lipca 2013

Zgrane rodzeństwo…

Odkąd Julcia ma wakacje, wstaje wcześniej niż zwykle mimo braku drzemki i prób późniejszego kładzenia spać… 6.15 – 6.45 w tych godzinach spodziewam się ostatnio krzyku z Julaskowego pokoju : Mamooooooooooooooo! Mamusiuuuuuuuuuuuuu! Lub Tatoooooooooo! Tatusiuuuuuuuuuuu! Oczywiście Tymek w tym czasie z reguły słodko śpi… do czasu aż wołanie Julki go nie obudzi ;-)
Dziś Jula śpi u babci Jasi. Tymek zamiast standardowej pobudki na karmienie ok 5 rano, obudził się przed 2 w nocy…  A potem o 6.50 zaczął dzień na dobre… i wizja wylegiwania się chociaż do 7.15 prysła jak bańka mydlana…

Nie zdziwię się, jeśli Jula dziś będzie spała u babci do 8…

sobota, 6 lipca 2013

Bajdula artystka



Jula miała dobry dzień na wymyślanie piosenek. Niestety tych najlepszych nie udało mi się nagrać. Ale tu jest namiastka radosnej twórczości naszej małej gwiazdeczki.





Teatrzyk kukiełkowy



Jula ostatnio jest trochę poszkodowana – jakoś nie mam jak się zebrać, żeby zorganizować jej jakąś bardziej kreatywną zabawę… Robiąc mini porządki w łazience znalazłam kilka nakładek na szczoteczki do zębów. Do tego w  ruch poszła bibuła, słomki, taśma klejąca i teatrzyk kukiełkowy gotowy. Powstała piękna księżniczka w różowej sukni, piękny książę w czerwonym wdzianku i zły czarnoksiężnik w fioletowej szacie.





Księżniczka również spodobała się Tymkowi. Po chwili po zapoznaniu się, Tymek zerwał z niej kieckę… Trzeba było „uszyć” nową, ale dałyśmy radę. A Tymek miał szlaban na bliższe kontakty z aktorami naszego teatrzyku.



Pierwsze przedstawienie było w wykonaniu Julci, drugą historię wymyśliłam ja, a potem już bawiłyśmy się razem. Jula z przejęciem opowiadała czarnoksiężnikowi, że ma nową sukienkę, ciastolinę. Bardzo mi się podobało jak potrafiła się wczuć w różne role. Tymuś z zachwytem oglądał kolorowe postaci, także udało nam się w kilka chwil stworzyć coś, co zainteresowało dwójkę dzieci. Jupi!




Rodzinna niedziela



Ostatnią czerwcową niedzielę spędziliśmy między innymi na małej wycieczce nad Miedwie. Pogoda była typowo spacerowa, Tymek trochę spał, potem obserwował przyrodę (jak przejeżdżaliśmy pod drzewami), a potem patrzył co robi jego siostrzyczka. A Jula jeździła na hulajnodze, biegała, robiła babki z piasku, karmiła kaczki, bawiła się na placu zabaw, a my cieszyliśmy się chwilami spędzonymi całą rodzinką.














Cztery miesiące minęły…


W tym czasie Tymek
- odkrył, że ma stópki, łapie za nie (szczególnie za prawą)
- ładnie leży na brzuszku, opierając się na przedramionach
- zdarzają się dni, że mniej ulewa
- w pozycji półleżącej podnosi główkę jakby usiłował siadać (choć wiemy, że na siadanie jeszcze kilka miesięcy poczekamy…)
- ‘gadulstwo się rozkręca’ – potrafi dość długo uczestniczyć w dialogu
- zaliczył swój pierwszy katarek.
Jest bardzo pogodnym i spokojnym dzieckiem. Ale jak płacze, to wszyscy słyszą ;-) Choć już jest o wiele lepiej, czasem popłacze chwilę po odłożeniu do wózka / łóżeczka. Spanie w dzień bez zmian (3 x 30 min).
Bez zmian stwierdzam, że jest cudny :-)






piątek, 5 lipca 2013

Jula zakolczykowana


Nie przekłuliśmy uszu Juleczce jak miała kilka miesięcy, bo decyzję o rozpoczęciu noszenia kolczyków chcieliśmy zostawić samej zainteresowanej.
Ciągle powtarzaliśmy Julci, że jak tylko będzie chciała przekłuć uszy, pójdziemy do kosmetyczki.
I wczoraj Jula zaczęła mówić o kolczykach, że już jest duża i że już chce mieć przekłute uszy.
A dziś tuż po południu w okolicy gabinetu kosmetycznego było słychać płacz Julci. Zaczął się w momencie jak pani kosmetyczka chciała, żebyśmy usiadły na specjalnym łóżku. Jula płakała jak pani chciała narysować jej kropki na uszach. Od razu stwierdziłam, że w takim razie rezygnujemy, nic na siłę, przyjdziemy innym razem, ale Jula rozpłakała się jeszcze bardziej, i wychlipała „Chcę teraz”.

Poszło szybko i nie do końca bezboleśnie… Nawet dyplom i lizak nie osuszył do końca łez. Ale po kilku minutach Jula już dumnie nosiła kolczyki (RÓŻOWE, a jak!), wyraźnie dumna!




poniedziałek, 1 lipca 2013

Wakacyjne zoo




Pierwszy dzień wakacji Jula spędziła w fantastycznym gronie Adasiowo Misiowym (plus ich rodzice) – całą ekipą pojechali do zoo w Ueckermunde. My z Tymusiem zostaliśmy na ojczyzny łonie. Musimy się zmobilizować i wyrobić dowód osobisty dla Tymka, żebyśmy byli mobilni całą rodzinką.

Takie zwierzęta między innymi udało się odwiedzić w zoo.


Niektóre się dały nawet nakarmić. 


Z Tatusiem 



Był też czas na zabawy.


Widać, że wycieczka podobała się Juleczce.