niedziela, 29 września 2013

Dialogi na cztery nogi 9



Jula z katarem. Zwracamy jej uwagę, żeby nie chodziła na boso. Po raz setny tłumaczymy jej, że podłoga zimna, że może się przeziębić i takie tam bla bla bla.
M (lekko zirytowana, że Jula mimo uwag zasuwa na boso):Co masz na nogach?
J (oglądając dokładnie swoje stopy, z rozbrajającą szczerością): Brudności…


Jula bawi się z tatą w mamusię i synka. Synek w owej zabawie złamał nogę (Jula uwielbia takie historie…). Jula wie, że ze złamaną nogą chodzi się o kulach.
J : Weź okule!


Spacer. Idziemy obok ścieżki rowerowej – przejeżdżający rowerzysta zatrąbił na pieszych.
M: Zobacz, ta pani szła po ścieżce rowerowej, a przecież nie wolno!
J: Taaak… tylko szybko.


(wkrótce więcej takich fajnych zdjęć)






środa, 25 września 2013

Jesień idzie, nie ma na to rady…


Już nawet przyszła. Może nawet trochę zbyt szybko…
Chciałyśmy z Julą zaprzyjaźnić panią Lato z panią Jesień. Żeby Jesień czasem zaprosiła tą drugą na kawkę jakąś czy coś. Żeby trochę ciepełka jeszcze było… 


Było trochę wycinania, trochę naklejania, trochę kolorowania...







A jak nie będzie ciepło, to ogrzeje nas kuchenka…




piątek, 20 września 2013

Wspomnień wakacyjnych kilka


Z wakacyjnych przemyśleń...Po co brać łóżeczko turystyczne? Odpowiedź niby prosta – żeby położyć w nim dziecko, najlepiej śpiące, jeszcze lepiej na całą noc.
U nas wyglądało to tak. Po rozłożeniu ustrojstwa Jula wgramoliła się tam (dla ścisłości – wieźliśmy je dla Tymka) i oznajmiła nam, że to ona będzie w nim spać. Nie próbowaliśmy nawet dyskutować (w końcu wakacje są, nie należy się denerwować). Wieczorem Jula leżała w łóżeczku, ale została skuszona przez babcię (z którą miała spać) na wskoczenie do łóżka na bajkę. Po wyszeptanej do uszka bajce, Jula myknęła z powrotem do łóżeczka turystycznego. W tym czasie Tymek już kimał na mojej poduszce w naszym łóżku. Po chwili Jula uznała, że niewygodnie jej i niepostrzeżenie wśliznęła się do babci. I tak już zostało na kolejne noce – Jula z babcią w jednym wyrku, my z Tymonkiem w drugim. A łóżeczko turystyczne… cóż… świetnie się na nim suszyło ręczniki i pieluchy. No i przede wszystkim (utrwaliliśmy się w przekonaniu przy pakowaniu się) cudnie zajmuje miejsce w bagażniku. Jakby ktoś potrzebował zbędnego balastu, chętnie pożyczymy.

Wakacje czas zacząć!







Pełna powaga






Jedna z atrakcji - wystawa klocków lego



Plażowo







Wygłupy (tutaj już siedziałyśmy, ale chwilę przed zdjęciem pędziłyśmy galopem przez deptak - Jula siedząc na mnie "na barana")



Jula i prom



Kolorem tegorocznych wakacji był kolor różowy. Tak jak warkoczyk wpleciony we włosy Julki.
I lakier na paznokciach.





 Uwielbiam...



 Jula bawi się - udaje, że dzwoni do dziadka.
J: Dziadku Wacku kochany, jestem w Międzyzdrojach.
M: A może chcesz naprawdę zadzwonić do dziadka?

J: Nieee, ja tylko dzwonię dla ozdoby!

piątek, 6 września 2013

Kulinarnie, wakacyjnie

Po raz kolejny okazało się, że plany są po to, żeby je zmieniać. Miałam zamiar zacząć rozszerzać dietę Tymkową od września. Ale nie mogłam już patrzeć jak na wakacjach
w trakcie naszych posiłków Tymek ślini się i liczy nam kęsy. Złamałam się… Jako, że nie mieliśmy jak ugotować marchewki (chyba że w czajniku elektrycznym), kupiliśmy słoiczek z marchewkową papką. Tymek zjadł dość ostrożnie odrobinę, potem trochę wypluł. Ogólnie wesoło, taka zabawa w „a może nie będzie plamy”. Oczywiście plamy zostały, ale liczę na słonko – ponoć potrafi się rozprawić z marchewkowymi pozostałościami.












Urodziny cioci Ewy

 Matki... chrzestnej Tymona. Wieku nie zdradzimy, ale impreza była udana.
Bo i grono zacne.
W wielkim skrócie fotorelacja.



















Konsekwencja w dwóch wersjach


Wczesny ranek. Jula zakatarzona. Dmucha noska, po czym zostawia chusteczkę 
na stole w kuchni. Śmietnik 2 kroki dalej.


M: Wyrzuć chusteczkę do śmietnika
J(stęka stojąc przy stole 2 cm od owej chusteczki) : Nie mogę sięgnąć…

[tu pojawia się dużo niepotrzebnych nerwów, pozwolę je sobie ominąć]
Po pewnym czasie Jula wyrzuca zużytą chusteczkę.


Popołudnie. Identyczna sytuacja. Po marudzeniu, kłótniach, płaczach i innych równie fajnych sprawach, w nerwach (taaak, ja oazą spokoju nie jestem i daję się sprowokować 3,5 letniej córce, taaak, wiem, że nie powinnam, taaak, obie jesteśmy uparte jak osioł i ostatnie taaak, żadna z nas nie ustępuje) biorę ją za oszewy, sięgam jej ręką chusteczkę i wywalamy razem do śmieci. (1:0 dla mnie w kiepskim stylu) Wychodzę cała rozedrgana z kuchni, liczę po raz setny do 10… Słyszę, że Jula wraca do kuchni. Słyszę, że wyciąga z pudełka nową chusteczkę. Słyszę, że dmucha noska. Nie słyszę drzwi od śmietnika. Wchodzę do kuchni. Stół. Na stole zużyta chusteczka. Ręce opadają, ciśnienie rośnie. (1:1 zdobyte w mistrzowsko złośliwy sposób przez Julę) Po kilkunastu minutach dalszej walki Jula wyrzuca chusteczkę i robi to z każdą kolejną do końca dnia. (2:1)


Późny wieczór. Jula ogląda (ostatnią…) bajkę na laptopie.
J: Jeszcze tą chcę!
T: Nie Juleczko, ta była ostatnia.
J: Ale ja tak proszę…
T: Mogę się co najwyżej zgodzić na Peppę [Peppa trwa 5 minut]
J: Ale ja chcę Georga! [Ciekawski George trwa 10 minut]
T: Nie.
J: Ale ja tak proszę… Dam ci buziaczka…
T śmieje się. Dostaje buziaczka. Julka ogląda bajkę.
M: I to ma być konsekwencja?
T: No co? Przecież dała mi buziaczka…


Dumna matka chwali się


Byłam dziś na zebraniu w przedszkolu. I urosłam. Bo jak tu się zachować, gdy pani wymienia Julę (jako  jedyne dziecko) mówiąc, że jest uzdolniona plastycznie i że będzie chodziła na kółko plastyczne . Bo (niby) mało który trzylatek potrafi narysować postać
i pokolorować ją nie wychodząc za linie… Jakby nie było dumna jestem i z tej dumy pękam w szwach. 

Pół roku minęło…


Tymek
- przekłada zabawki z jednej rączki do drugiej
- lubi się bujać na huśtawce
- lubi pluskać się w basenie
- przy płaczu woła mama, mamo (zdań jeszcze nie składa ;-))
- „ble, bla, błe” – to jego aktualne słownictwo
- poznał smak marchewki, dyni, ziemniaka i brokuła
-  popsuł się ze spaniem w nocy – budzi się 2-3 razy…
- leniwiec przerzuca się z brzuszka na plecy, z pleców na brzuszek niekoniecznie (od dziś robi to jak gdyby nigdy nic, ale dziś już pracuje na osiągnięcia 7 miesiąca)
- leżąc na brzuszku „pływa”, basen niepotrzebny ;-)
- nadal ulewa, ale już mniej
- za to ślini się na potęgę
- śmieszek, pogodny ptyś


Podsumowanie pierwszego tygodnia w nowym przedszkolu.


Poniedziałek – Jula przy odbieraniu była bardzo chwalona przez panie. „Super przedszkolak, sama się ubierała (od ponad roku jeżeli nie prawie 2 lat to dla nas standard ;p), pocieszała inne dzieci”. Kamień z serca, dziecko wyszło szczęśliwe 
i uśmiechnięte.

Zaraz po przedszkolu pojechaliśmy kupić Julce obiecaną na początku wakacji lalkę barbie. Bajdula całe wakacje mówiła o tym, że jak będzie duża, chce lalkę syrenkę lub lalkę księżniczkę. W końcu wybrała najtańszą (kochana ;-)) lalkę baletnicę. Sama zdecydowała, pokazywałam jej wszystkie możliwe(trochę to trwało, bo tych lalek jest mnóstwo…). Dziecko przeszczęśliwe.



Poniedziałek, godzina 17. W trakcie zabawy lalkami pada płaczliwe julkowe „Mamo, ja nie chcę jutro iść do nowego przedszkola”. I już wiem, że może być ciężko… 
ale w końcu to dla nas nie pierwszyzna ;-) damy radę!


Wtorek rano przed wyjściem marudzenie… obiecuję Julci, że w piątek odbiorę ją przed spaniem. Jula dodaje „A może dziś po przedszkolu też kupimy lalkę barbie?”. Taaaa…
Przy odbiorze Julki znów pochwały, pani zaskoczona, że Jula marudziła, bo w sali jest bardzo pogodna.

Środa rano
J: Ja nie chcę iść do nowego przedszkola!
M: Dlaczego?
J: Bo tam jest nudno…
M: Nudno? Ponoć wczoraj byliście na kulkach.
Jula zmieszana milknie, idzie chętnie.

Środa wieczór. Jula opowiada sama z siebie o misiu Anatolu – pacynce, która mieszka w przedszkolu. Miś jest brązowo żółty, ma zieloną obróżkę. I o misiu jest jakaś historia, ale poznam ją dopiero jak pójdę do przedszkola…
Kolega katar wraca. Przeprosiliśmy się z inhalatorem…

Czwartek, Jula wychodząc z przedszkola, na moje pytanie „jak było?” odpowiada podskakując „Fajnie! Fajnie! Fajnie!” no i fajnie ;-) Kolega katar zadomowił się w Julki nosku na dobre. Chyba próbuje się zaprzyjaźnić…


Piątek. Jula poszła do przedszkola bez królika. Za to z katarem… odbiorę ją zgodnie
z umową przed spaniem. Łez się nie spodziewam.

poniedziałek, 2 września 2013

Julaczek przedszkolaczek


Juleńka poszła z uśmiechem do nowego przedszkola. Uśmiech i ciekawość nie zniknęły do momentu zamknięcia drzwi od sali. A co działo się dalej… dowiem się dziś po 14.30.

Jula ma znaczek z truskawką, a jej nowa grupa to Klub Myszki Miki.
A w domu zrobiło się dziwnie pusto…








niedziela, 1 września 2013

Zaległości czas nadrobić


Tak jakoś wyszło. Mogę zwalić na dzieci, że to przez nie ostatnio nieco zawaliłam
z aktualizowaniem bloga. Ale nie zwalę. To wszystko przez brak snu i nadmiar rozleniwienia. W końcu wakacje były…

A w wakacje między innymi skoczyliśmy z dziećmi do Przelewic. I więcej pisać nie będę. Bo zdjęcia się nie zmieszczą. 














(kto wytrwały ten doczeka się wkrótce kolejnych relacji wakacyjnych... cierpliwości!)