wtorek, 1 października 2013

Siedem miesięcy minęło…


Tymek
- próbuje dopełzać / doturlać się do wypatrzonej zabawki (oczywiście najchętniej bawiłby się pilotem lub telefonem)
- uwielbia zabawy z Julą 
- pogodny nastrój i słodki uśmiech to pestka – naprawdę niewiele trzeba, żeby rozweselić smyka
- lubi bujać się na osiołku na biegunach
- lubi zabawy na dużej piłce
- przerzuca się bez najmniejszego problemu z brzuszka na plecy, za to z brzuszka na plecki zaczął dopiero jakiś tydzień temu (w przyszłym tygodniu idziemy kontrolnie do poradni rehabilitacyjnej)
- siedzi samodzielnie kilkanaście sekund
- obiadki domowej roboty jada mniej chętnie niż te słoiczkowe (no dobra, rozumiem – kiepska ze mnie kucharka…), a grudki wywołują odruch wymiotny
- nadal ulewa… (mniej ale za to bardziej kolorowo…)
- rośnie nam gaduła (jeszcze trochę i zainwestujemy w stopery, bo dwójka trajkoczących dzieci może być momentami trudna do opanowania ;-))
- spacery przebiegają nam spokojnie (kilka miesięcy temu o tym marzyłam)
- noce nadal bywają kosmiczne, częste pobudki bądź niemożność zaśnięcia po karmieniu powodują, że czujemy, że mamy małe dziecko w domu (ale chyba mam winowajcę – jakieś dwie białe kropeczki prześwitują w miejscu gdzie kiedyś będą dolne jedynki)
- w dzień zaczyna sypiać w naszym łóżku (za to nie na rękach), zdarzają się też sporadycznie dłuższe drzemki (juhuuuu)
- jest najsłodszym siedmiomiesięczniakiem na świecie :-)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz