piątek, 30 stycznia 2015

I wszystko jasne...

Dziś był mecz piłki ręcznej Polska Katar. 
Julka: „Ja mam katar, więc jestem za Katarem”

Zima


„Siek tutaj” – wołał od rana Tymianek. A że zapalenie spojówek i katar jeszcze się nas trzyma, wolne od przedszkola umożliwiło nam wyjście na plac zabaw.

A tam już białe szaleństwo. Plus ogromne zaufanie do właścicieli psów (Julkowe rzucanie się na plecy i robienie aniołków, na szczęście skończyło się tylko ubłoconymi ubraniami).
Przy okazji udało się wsypać kilka łakoci do karmnika.














Hipochondria Julki


Od wtorku męczy mnie potworne zapalenie spojówek. Lekarz poinformował, że to bardzo zaraźliwe i w razie objawów u innych członków rodziny, mogę aplikować te same leki. 
Od środy Młody raczył mnie utwierdzić w przekonaniu, że udało mi się go zarazić. Nie był zadowolony z faktu, że zakrapiam mu oczy. Za to Julka od razu wymyśliła, że ją też swędzą oczka i zaczęła się domagać, żeby też zakropić jej ślipka. Na nic zdały się tłumaczenia, że nie mogę jej dać ot tak antybiotyku, ustaliłyśmy, że przepłuczę jej oczka solą fizjologiczną. I na tyle jej się to spodobało, że prosiła o taki zabieg jeszcze kilka razy.


A od piątku i Julkowe oczy zajęło zapalenie spojówek, więc już na legalu dostaje te same krople co Tymek… Może to nie była hipochondria, tylko jasnowidztwo… 

Ostatnie takie…




niedziela, 25 stycznia 2015

Jula też liczy



Mówią, że nie powinno się porównywać dzieci, ale zaryzykuję… Julkowe odliczanie z listopada 2011 roku. 


wtorek, 20 stycznia 2015

Umiesz liczyć – licz na siebie



Zaległe filmiki z listopada. :-) 
„Pum” na końcu, to odgłos zamykanej puszki od mleka.


O czym marzy nauczycielka?


Na pewno o tym, by w ferie usłyszeć od swojego dziecka: „Pobawimy się w szkołę?”… Julka to wiedziała i spełniła moje marzenie… Moją radość dopełnił bolący ząb. (Tymianek tymczasem udzielał się łobuzersko w żłobku).
Przygotowałyśmy dużo karteczek z różnymi sylabami. Zanim je powycinałyśmy, Julka wpadła na pewien pomysł i już po chwili wyczarowała koszule.




A potem zaczęła się prawdziwa nauka. Losowałyśmy po 3 sylaby, odczytywałyśmy je i próbowałyśmy łączyć w wyrazy (dość śmieszne wyrazy). Podejrzewam, że zabawa się Julce spodobała, bo teraz, po kilkugodzinnej przerwie, układa nowe słowa z sylab.














A na koniec Jula miała za zadanie z rozsypywanki sylab wybrać takie, żeby utworzyły prawdziwe słowa. 







poniedziałek, 19 stycznia 2015

Tortury



Młodzież została dziś w domu, Julka planowo (bo w przedszkolu mają teraz dyżury
i po prostu żal mi jej), a młody bo katarek świnia się przypałętał (no dobra… matka zaraziła…). Młody w przedszkolu raczy spać ok 2 godzin w okolicach południa. 
W domu nie raczy. Woli inne, zdecydowanie późniejsze godziny. Ale im później położy się w dzień, tym gorzej z zasypianiem wieczorem… Żeby zadbać o rutynę przedszkolną, podałam  w okolicach południa obiadek (i to drugie danie), po obiadku zalegliśmy całą trójką w łóżku i zaczęłam czytać (na głos!). Po dwóch bajkach oczy mi się kleiły, więc odłożyłam książkę i poprosiłam dzieci o położenie główek na poduszkach i zamknięciu oczek… Po połowie godziny wariactw tymiankowych nadal się łudziłam, że może ktoś poza mną chętnie się zdrzemnie. Zmieniłam zdanie z chwilą tymkowego skoku z łóżka. Na głowę… Oświadczyłam, że skoro nie śpi po 14, nie ma spania w dzień. Taaaaa… o 16 z minutami zostałam zmuszona do podjęcia radykalnych środków. Dopiero w trakcie uświadomiłam sobie, że postępuję niczym w więzieniach CIA – pozbawiam człowieka snu. Życie… albo ja pozbawię snu w dzień syna, albo on mnie w nocy... Wybrałam egoistycznie wkładając śpiącego Tymka do wanny (z ciepłą) wodą. Po chwili dołączyła Julka i tak o 16.30 zaczęło się piżama party. Dzieci poszły spać po 20. A ja zaczynam bać się zemsty syna w nocy… 









Ferie


Z definicji życiowej jest to czas, w którym się choruje, zaraża dzieci (ewentualnie chodzi się po lekarzach z chorymi dziećmi). Czas, w którym przedszkola odpoczywają od maluchów. Mimo że teoria ta jest znana doskonale, z reguły na czas ferii planuje się sporo ciekawych rzeczy. I nagle się przypomina, że ferie są czasem, w którym nie realizuje się owych planów. Plany te (czy to nadrobienie zaległości w pracy, odgruzowanie domu czy też leżenie na kanapie z książką) przeważnie legną w gruzach w pierwszym dniu wolnego. Bo nagle się okazuje, że zdrowie podupada i trzeba z rozkosznie smarkatymi zostać w domowych pileszach.

Tak więc ten… Kreatywności przybywaj!












piątek, 16 stycznia 2015

Może kanapeczkę?

Trwało to kilkanaście minut, ale Tymek jest na etapie „isia” – „ja sam”, więc nie dał sobie pomóc. Myślę, że jeszcze trochę i dzieci będą nam obiady gotować.


















sobota, 3 stycznia 2015

DJ Tymon



Jak rozkręcać imprezę, to na całego.


















Pierwsze zimowe sporty ekstremalne



Julka poszła dziś pierwszy raz w życiu na lodowisko. Po powrocie uznała, że na łyżwach jeździ się dużo łatwej niż na rolkach. No i zapowiedziała, że jeśli nie będzie padał deszcz, jutro też idzie :)






 My za to z Tymkiem zostaliśmy w domu. Ale nie sami… bo z zapaleniem spojówek…

Pożegnanie z Kubusiem

Kubulek wrócił do Anglii,a tuż przed tym pojawił się komitet pożegnalny. Trudny do ogarnięcia komitet…











Julkowe dzielenie


Dzieci wcinają mandarynki.
J: Czy zostało jeszcze dużo mandarynek?
M: Mamy jeszcze 6.
J: To Tymek dostanie oboje. A ja pozostałe cztery.
T (z lekka skonsternowany) : A czy to będzie równo podzielone?
J (ze smutkiem): Nieee.. Równo będzie po 3*.


(*Obliczone natychmiast)

Dzieci dorastają.


Nasza spontaniczna wycieczka do Schwedt zakończyła się spełnieniem jednego z marzeń Julki. Udało nam się w jednym sklepie znaleźć elektryczne szczoteczki do zębów (mniej więcej) odpowiednie dla wieku naszych gałganów. Bo Julka mogła już być wcześniej posiadaczką takiej szczoteczki. Ale u naszych dzieci wszystko działa na zasadzie, że to co masz ty, mam i ja (albo ja mam więcej). Żeby nie było łez rozpaczy u Tymka, trochę opóźniliśmy (i tym samym zwiększyliśmy) radochę dzieci :-) Julka pół drogi nawijała o szczoteczce elektrycznej, jak weszliśmy do domu dzieci wykąpały się w ekspresowym tempie i umyły zęby… przed kolacją… i po kolacji na szczęście też. Radości co niemiara. Tymek jak przyszło do szorowania paszczy, wolał pomachać w powietrzu włączoną szczoteczką. Ale już po chwili mył zębiska :-)






Tata „Pan Robótka”



Mama plotkuje z babcią, a tata udziela się kreatywnie z dziećmi. A oto efekty :)


Relacja świąteczna



Będzie wkrótce. Tak w przeciągu miesiąca ;-)