wtorek, 17 marca 2015

Tymkowe teksty



Odbieramy z Julą Tymka z przedszkola. W szatni pojawia się Oluś ze swoją mamą. [Oluś – ulubiony starszy kumpel z grupy].
T: „Olek sika”.
M(zastanawiając się po cichu co autor ma na myśli): yhy…
T: „Olek sika”.
M(sika, sika… co to może znaczyć w tymiańskim dialekcie): taaak…
T (wyraźnie zniecierpliwiony): „Olek sika”.
M:Olek sika? Nie wiem kochanie, co chcesz powiedzieć…
Mama Olka:” Taaak! Olek sika, dziś był już bez pieluchy”.
No tak, bo założyć, że syn ma na myśli to co mówi, to zbyt trudna sprawa…

Dzisiejsza noc. Młody przed zaśnięciem standardowo woła „mjeko” i standardowo go nie dostaje. 3.30 przychodzi do naszego łóżka, gramoli się, przytula po czym znów marudzi: „mjeko”. Godzinę później (bo zasada jest prosta – mleko nad ranem owszem, w nocy nie ma mowy) leżąc już w swoim łóżku dostaje ulubiony trunek. Chwilę potem, jak tylko udało mi się wygodnie położyć, młody woła: „posię”- znaczy się, że skończył doić, a teraz oczekuje, że ktoś zabierze mu butelkę. Zwlekam się z łóżka, zabieram młodemu butlę, okrywam kocem i udaję się do sypialni z nadzieją na ostatnią godzinę snu. Zakopałam się w kołdrze i po chwili słyszę głębokie westchnięcie i głośne: „ooo nie ma. Siuka mama. Nie ma.” [o nie ma, szukam mamy, a ta gdzieś polazła]. Podszedł do łóżka z innej niż zwykle strony – bo logicznym jest szukanie mamy po stronie taty… Kilkukrotnie powtórzone „siuka mama” zmotywowało mnie do podniesienia głowy, co młody skwitował radosnym: „oo jest, mama choła” [o jest, mama chowa się]. Ma skubany szczęście, że bawią mnie jego przemowy, bo inaczej nie pozwoliłabym mu na wtulenie się we mnie i zaśnięcie (ja na jakiś kwadrans, młody ponad 1,5 godziny).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz