piątek, 14 sierpnia 2015

Basen


W tym tygodniu wyruszyliśmy całą czwórką na basen. Dzieci w „motylkach”, „rękawkach” czy jak kto to nazywa, zostały dodatkowo opasane piankowymi „makaronami” i ruszyły na podbój niebieskich wód. Młody jak zwykle poza przemieszczaniem, które przychodzi mu z lekkością, upodobał sobie wychodzenie z basenu, stawanie na brzegu i czekanie aż ktoś pomoże mu skoczyć do wody. (przy skoku pełna asekuracja któregoś z nas). Jula machała nogami i początkowo stała w miejscu. Ale nie poddawała się.

Dzieci z basenu wyszły zachwycone (Tymek dodatkowo siny od zimnej wody). Obiecaliśmy sobie, że pójdziemy wkrótce jeszcze raz.

Następny raz dzieci poszły tylko z mamą. Odważnie, tym bardziej, że Tymon był bez drzemki, a szliśmy na 19. Młody jak tylko zanurzył się w wodzie, uroczo zsiniał, a jego zęby zaczęły miarowo szczękać. Wytrzymał w wodzie 25 minut. Resztę czasu spędził w maminych ramionach, otulony ręcznikiem. Woda miała 28 stopni, widać za mało dla chudziutkiego 2,5 latka.


Za to Jula… zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Pięknie sobie radziła w wodzie, machanie nogami dawało efekt i potrafiła przepłynąć cały basen. Aż pobiegłam do szatni po telefon, żeby to uwiecznić.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz