W trakcie naszych marcowych
wakacji w Barcelonie na brak atrakcji nie mogliśmy narzekać. Jedną z nich była
niewątpliwie ospa, która sprawiła, że młodszy kolega Julci - Artur będzie pewnie pamiętał ten wyjazd
do końca życia. Jako że przez ponad tydzień mieszkaliśmy pod jednym dachem i
dzieci spędzały ze sobą dużo czasu, po powrocie
z Hiszpanii czekaliśmy na ospę u Tymka.
I stało się, 9 dni później, niczym spóźniona kartka z wakacji, pojawiła się
pierwsza kropka. Po 4 dobach uznaliśmy, że najgorsze za nami – gorączka ustały,
nie pojawiały się nowe wykwity. Ufff... Dobrze, że Jula już przechodziła tę chorobę...
Tymianek pod koniec ospowania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz