W niedzielę rano padło hasło: a może
pojedziemy do ZOO do Ueckermunde? Jula była tam w zeszłym roku z tatą (ZOO 2013),
a my z Tymkiem garowaliśmy w domu, bo nie miał jeszcze dowodu. Szybka akcja
smażenie naleśników (co by w drodze w brzuchach nie burczało) i w drogę!
Krótkie porównanie – rok temu i teraz
Jak oglądałam te zdjęcia, nie miałam
pojęcia, że były robione tak wysoko (czego to matka dla dziecka nie zrobi –
wlazłam z moją klaustrofobią i lękiem wysokości na chybotliwą ścieżkę nad
wybiegiem dla małp…).
Dzieci, jak na wizytę w zoo przystało zagrały w szachy
I zjadły lody
Z gubsza zarys jakie to zwierzątka
oglądaliśmy
Choć place zabaw i tak były większą atrakcją
Na koniec dnia pojechaliśmy na plażę
(Ueckermunde jest miejscowością nadmorską) – Tymek jak tylko zobaczył wodę, od
razu do niej pobiegł. Musieliśmy go siłą z niej wyciągać – jak już był siny i
szczękający swymi dziesięcioma zębami.
Wyjazd udany, oby więcej takich
wakacyjnych atrakcji:)