W końcu przymroziło (i to
dość mocno, bo na termometrze było dziś -10 stopni), więc odważyliśmy się pójść
na łyżwy. W te święta Mikołaj przyniósł dzieciakom takowe, więc żal by było nie
wypróbować takiego sprzętu.
Jula na łyżwach jeździła już
rok temu, Tymon przeżył dziś swój pierwszy raz. Początkowo nie wyglądał na
zachwyconego, więc zaproponowałam mu zejście z lodowiska, jednak on chciał
dalej jeździć – zrobiliśmy kilka okrążeni trzymając go za ręce (co nie było
łatwe, bo moje umiejętności niestety jakoś do najlepszych nie należą). Jula
śmigała sama, początkowo przy bandzie, później już bez wspomagania.
Tymon po 20 minutach
poprosił o przerwę, a po kilku następnych zaczął płakać, że mu zimno, więc
ewakuowaliśmy się do samochodu. Jula została z tatą na lodzie. Wrócili z
czerwonymi policzkami i dumnym stwierdzeniem Julaskowym: PRZEWRÓCIŁAM SIĘ TYLKO
6 RAZY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz