Nasza spontaniczna wycieczka
do Schwedt zakończyła się spełnieniem jednego z marzeń Julki. Udało nam się w
jednym sklepie znaleźć elektryczne szczoteczki do zębów (mniej więcej) odpowiednie
dla wieku naszych gałganów. Bo Julka mogła już być wcześniej posiadaczką takiej
szczoteczki. Ale u naszych dzieci wszystko działa na zasadzie, że to co masz
ty, mam i ja (albo ja mam więcej). Żeby nie było łez rozpaczy u Tymka, trochę
opóźniliśmy (i tym samym zwiększyliśmy) radochę dzieci :-) Julka pół drogi
nawijała o szczoteczce elektrycznej, jak weszliśmy do domu dzieci wykąpały się
w ekspresowym tempie i umyły zęby… przed kolacją… i po kolacji na szczęście
też. Radości co niemiara. Tymek jak przyszło do szorowania paszczy, wolał
pomachać w powietrzu włączoną szczoteczką. Ale już po chwili mył zębiska :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz