W ramach wolnego środowego popołudnia zabrałyśmy się z
Julą za smażenie faworków.
Wsypywanie mąki, wbijanie jajek (przy małej pomocy, bo
trzeba było oddzielić żółtko od białka), dodanie śmietany i cukru pudru to dla
Juli prosta sprawa. Zgodnie z ideą wychowania w trzeźwości, wódkę dolałam ja.
Potem mieszanie rączkami – dobra zabawa.
I jeszcze lepsza zabawa – uderzanie wałkiem w wyrobione
ciasto
J: Ciasto! Masz być dobre!
No i wałkowanie
Mimo że faworki robiłyśmy z Juleczką po raz pierwszy,
przeplatanie załapała za pierwszym razem.
Po chwili smażenia, faworki były gotowe do posypania
cukrem pudrem
I nadszedł czas na konsumpcję
Jula uwielbia piec ciasta, ciasteczka. Ale na tym się
kończy, z reguły po jednym malusieńkim kęsie, odmawia zjedzenia większego
kawałka. A faworki okazały się strzałem w dziesiątkę – Jula zjadła aż dwa!
Zdecydowanie macie w domu MASTER SZEFA JUNIORA! :)
OdpowiedzUsuńNo i prawidłowo, Jula smakuje ale nie pożera! Brawo! :)