Najkrótszy dzień w roku…
Tymek odkąd przerwa świąteczna (a wcześniej chorobowa) trwa, przestawił sobie
drzemkę z okolic południa na okolice 15 (jeśli go przymusimy) lub 16 (jeśli
pada sam z siebie). Oczywiście nie jest to nam na rękę, bo potem o 21 ciężko
zagonić wyspanego i wypoczętego Tymisia do wyrka. Dlatego zaryzykowaliśmy i w
okolicach gdy oczy Młodego zaczęły się powoli zamykać, zabraliśmy dzieci na
kulki.
Młodzież nam się wyszalała, my z nimi (miejscami trzeba iść za Tymkiem,
żeby nie zleciał ze zbyt dużych wysokości). A co najważniejsze, Tymianek ominął
drzemkę. Po powrocie do domu, szybkiej kąpieli i wieczornym mleku, sen
momentalnie dopadł Tymka – o 19 mieliśmy taki oto słodki widok.
Co prawda do czasu aż
położyliśmy się spać, Tymek obudził się 2 razy (w tym raz z histerycznym
płaczem, pewnie wynikającym z przemęczenia), ale potem spał ładnie (standardowo
zwalając się do nas w środku nocy, żeby przytulić się do mamy, strzelić jej
kilka razy z główki i skopać porządnie kołdrę i jeszcze porządniej plecy taty).
W styczniu żłobek powróci do łask na 2 tygodnie (potem ferie), więc jest
szansa, że młody chociaż od poniedziałku do piątku wróci do normalnych godzin
drzemki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz