Jakiś czas temu pani w przedszkolu powiedziała, że stawia
na to, że Jula w przyszłości będzie lekarzem. Bo taka opiekuńcza jest i
wrażliwa…
Jednak (nie żebym nie wierzyła w możliwości własnej
córki) na chwilę obecną na przeszkodzie w wykonywaniu tego zawodu stoi jedna
rzecz. Wrażliwość… żołądkowa.
Otóż jak Tymek ulewa (chluśniem bo uśniem mogłoby być
jego aktualną dewizą życiową), Jula ma odruch wymiotny. Nawet 2 razy udało jej się zwymiotować. A jaka
dumna była! (nawet babci się pochwaliła…) Za dwójkę prawie jednocześnie pawiujących dzieci to ja
dziękuję…
Dziś za to Jula przeszła samą siebie. Siedziała podczas
śniadania na tatusiowych kolanach. Tatuś wcinał kanapki z pasztetem i papryką.
W pewnym momencie Jula zaczęła kaszleć – tak typowo na pawika. Zapytałam
uprzejmie czy się zakrztusiła. Prawie równie uprzejmie odparła w stronę
tatusia: „Śmierdzi ta twoja kanapeczka”...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz