niedziela, 19 kwietnia 2015

Relacje damsko – męskie (majowsko – tymońskie)




Rok różnicy. Ale już zaczął się etap, że Maja nie jest małym dzidziusiem, na którego Tymek zerknie z chwilowym zainteresowaniem. Maja już jest na tyle duża, że można na nią warknąć i krzywo spojrzeć, gdy bawi się Tymkową zabawką. No i można focha strzelić Mai… I zapozować do zdjęć z Mają. No fajnie jest no.








Spotkania z kobietami męczą…



Poznański Półmaraton


Dojazd do Poznania minął bardzo miło. (Gorzej z przejechanym 1 kilometrem w czasie 1 godziny w samym Poznaniu, korki i dzieci nie lubią się…)

Tymek po Julce odziedziczył (zabrał jej) okulary przeciwsłoneczne i lalkę.  Podobnie jak siostra lubi śpiewać.











Angry birds uratowały nas w korku.



Odbieranie pakietu startowego to ważna sprawa. Można zostawić swój ślad.





Hotel też był frajdą, bo leżał nad jeziorem!






Tata Grześ wybrał się na biegi, a reszta rodzinki poszła zwiedzać zoo. Dzieci oglądając zwierzęta dały szansę poczuć się matce własnej jak jakieś juczne zwierzę. Jedno na barana, drugie w wózku. I tak na zmianę. Czasem Julka dała odetchnąć i zasuwała na nóżkach. Efekt był taki, że półmaraton nie wykończył tak taty jak zoo mamy… Ale co tam, warto było.




Główna atrakcja dla Julki – park linowy. Na szczęście Tymuś większość przespał, bo to nie dla dwulatków (tzn. ja jestem pewna, że dałby sobie radę, ale pani nie była co do tego przekonana).











Na koniec przejechaliśmy się kolejką, żeby sprawdzić ile udało nam się zwiedzić. Czemu nie wpadłam na ten pomysł na początku…





Wkrótce kolejny bieg!

Fakir Tymon


Nie straszne mu stąpanie po klockach lego.




środa, 8 kwietnia 2015

Misiaki w poranek świąteczny



Okiem mym nieprofesjonalnym co najmniej tak jak i sprzęt fotograficzny. Za to modele pierwsza klasa.








Nowe umiejętności


Julka w Wielką Sobotę, dokonała czegoś wielkiego. Wsiadła na rower i popedałowała w siną dal… W zeszłym roku próbowaliśmy biegać za Julkowym rowerem, ale zniechęcenie do samodzielnej jazdy na dwóch kołach (i to nie nasze, mimo niewygodnej pozycji ) niestety zwyciężyło.  Tym większa duma nas rozpiera, że Bajdula za pierwszym podejściem w tym sezonie nauczyła się jeździć. Może po prostu nadszedł czas, a może to motywacja w postaci dużego (20- cali) roweru. Różowo czarno białego. A la monsterhaj… 

Tuż przed załapaniem o co chodzi



I zaczynamy...








Pierwsze (i jak dla mnie ostatnie na jakiś czas - moje piszczele zanadto ucierpiały przy łapaniu Julki) podejście do dużego roweru.



Za to Tymek zadymek odkrył wczoraj, że jak się odpowiednio wespnie na palce, dosięga do klamek, a jak dosięga do klamek, to ma władzę i możliwość wielokrotnego trzaskania drzwiami… 
Ale trzaskanie drzwiami od szafy jest lepsze. Do czasu aż przytrzaśnie się palca. Co prawda krwiaczek zrobił się na małym paluszku, ale to plasterek na wskazującym ukoił płacz...







No i młody odkrywa (na razie chyba nieświadomie), że mimo chorobowego przedświątecznego, można przedłużyć sobie labę i wolne od przedszkola – wystarczy odpowiednio kasłać. Tadam…

środa, 1 kwietnia 2015

Wiosenne porządki


Julka tuż po powrocie z przedszkola, zrobiła to, co obiecała z samego rana – zabrała się za mycie butów. Zaczęła na swoich, ale tak się rozpędziła, że i chłopaki mieli czyste buciory.







Za to Tymon zabrał się za mycie okien. Jak tak dalej pójdzie, kawa i książka nie będą stygły czekając na mnie…





Młody pozuje



Od kilku dni Tymek ma parcie na szkło. A poproszony o uśmiech pięknie pozuje :-)




Podpadł siostrze…





(zabawa nożyczkami i szablonem do odrysowania Angry Birds nie jest dobrym pomysłem…)