Doprowadzam kuchnię do stanu
używalności, maluchy bawią się w dużym pokoju. Jesteśmy umówione z Julą, że ma
mi dać znać, jeśli Tymek będzie się gramolił
na kanapę… Nagle wrzask Julki…
na kanapę… Nagle wrzask Julki…
J: Mamo! Tymek szykuje się
do skoku!
Wbiegam przerażona do
pokoju. Tymek stoi na kanapie, opiera się rękoma o parapet
i nie spadł jeszcze tylko dlatego, że Jula go podtrzymuje za plecy…Ściągam z kanapy młodego (protestującego głośnym płaczem), po raz kolejny tłumaczę Julci, żeby od razu mnie wołała jak tylko Tymek zbliży się do kanapy. Żeby zająć towarzystwo wręczam im po gąbce – mają szorować ławę.
i nie spadł jeszcze tylko dlatego, że Jula go podtrzymuje za plecy…Ściągam z kanapy młodego (protestującego głośnym płaczem), po raz kolejny tłumaczę Julci, żeby od razu mnie wołała jak tylko Tymek zbliży się do kanapy. Żeby zająć towarzystwo wręczam im po gąbce – mają szorować ławę.
Mając świadomość, że mam
jakąś minutę na dokończenie porządków w kuchni, zabieram się do roboty, aż tu
nagle… kolejny wrzask Julci…
J: Mamo! Tymek siedzi na
stole!
Biegnę co sił w nogach i
oczom nie wierzę… Tymek siedzi na ławie… Na szczęście Jula trzyma go. Po
kolejnej akcji ratunkowej pytam się Julci dlaczego mnie nie zawołała jak Tymek
właził na kanapę.
J: Ale on nie wchodził na
kanapę.
Taaa…
Cudowni. Oboje! :D
OdpowiedzUsuń