sobota, 15 lutego 2014

Mrożące krew w żyłach…


Doprowadzam kuchnię do stanu używalności, maluchy bawią się w dużym pokoju. Jesteśmy umówione z Julą, że ma mi dać znać, jeśli Tymek będzie się gramolił
na kanapę… Nagle wrzask Julki…

J: Mamo! Tymek szykuje się do skoku!

Wbiegam przerażona do pokoju. Tymek stoi na kanapie, opiera się rękoma o parapet
i nie spadł jeszcze tylko dlatego, że Jula go podtrzymuje za plecy…Ściągam z kanapy młodego (protestującego głośnym płaczem), po raz kolejny tłumaczę Julci, żeby od razu mnie wołała jak tylko Tymek zbliży się do kanapy. Żeby zająć towarzystwo wręczam im po gąbce – mają szorować ławę.



Mając świadomość, że mam jakąś minutę na dokończenie porządków w kuchni, zabieram się do roboty, aż tu nagle… kolejny wrzask Julci…

J: Mamo! Tymek siedzi na stole!

Biegnę co sił w nogach i oczom nie wierzę… Tymek siedzi na ławie… Na szczęście Jula trzyma go. Po kolejnej akcji ratunkowej pytam się Julci dlaczego mnie nie zawołała jak Tymek właził na kanapę.

J: Ale on nie wchodził na kanapę.

Taaa… 

1 komentarz: