poniedziałek, 19 stycznia 2015

Tortury



Młodzież została dziś w domu, Julka planowo (bo w przedszkolu mają teraz dyżury
i po prostu żal mi jej), a młody bo katarek świnia się przypałętał (no dobra… matka zaraziła…). Młody w przedszkolu raczy spać ok 2 godzin w okolicach południa. 
W domu nie raczy. Woli inne, zdecydowanie późniejsze godziny. Ale im później położy się w dzień, tym gorzej z zasypianiem wieczorem… Żeby zadbać o rutynę przedszkolną, podałam  w okolicach południa obiadek (i to drugie danie), po obiadku zalegliśmy całą trójką w łóżku i zaczęłam czytać (na głos!). Po dwóch bajkach oczy mi się kleiły, więc odłożyłam książkę i poprosiłam dzieci o położenie główek na poduszkach i zamknięciu oczek… Po połowie godziny wariactw tymiankowych nadal się łudziłam, że może ktoś poza mną chętnie się zdrzemnie. Zmieniłam zdanie z chwilą tymkowego skoku z łóżka. Na głowę… Oświadczyłam, że skoro nie śpi po 14, nie ma spania w dzień. Taaaaa… o 16 z minutami zostałam zmuszona do podjęcia radykalnych środków. Dopiero w trakcie uświadomiłam sobie, że postępuję niczym w więzieniach CIA – pozbawiam człowieka snu. Życie… albo ja pozbawię snu w dzień syna, albo on mnie w nocy... Wybrałam egoistycznie wkładając śpiącego Tymka do wanny (z ciepłą) wodą. Po chwili dołączyła Julka i tak o 16.30 zaczęło się piżama party. Dzieci poszły spać po 20. A ja zaczynam bać się zemsty syna w nocy… 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz